W lipcu miałam przyjemność uczestniczyć w warsztatach Ki, pobrudzić sobie paluchy pastą strukturalną, nauczyć się chlapaczy prawie jak made by Ki i pobawić mgiełkami. Zabawa wciągnęła mnie tak bardzo, że na warsztatach trochę się guzdrałam i blejtram pozostał niedokończony... Kto z Was w warsztatowym szale został z niedokończoną pracą, dobrze wie, jak to wygląda ;) Jako że praca prezentowała się całkiem nieźle, a po drodze wyskakiwały mi coraz to nowe zajęcia na teraz i to natychmiast, blejtram wylądował na półce w surowej, powarsztatowej wersji. Aż w jeden zimowy weekend postanowiłam wreszcie "zrobić z nim porządek". Fakt, miał być monochromatyczny, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby dodać do niego kilka innych kolorów. Ostatnio coś wspominałam o moich ciągotkach do brązów i złota. Tym razem też postanowiłam dać im upust.
Wróciła też moja miłość do koralików - efekt sprzątania biurka ;) Powoli też zaczynam pałać sympatią do mikrokulek. Pewnie ta sympatia byłaby większa, gdyby nie to, że po skończonej pracy znajduję ich wszędzie pełno. Ale to może być równie dobrze efekt mojej chaotycznej natury.
Kilka szczegółów pracy:
Moje ukochane eleganckie róże (słowo "eleganckie" moim zdaniem pasuje do nich doskonale), które okazały się idealnym tworzywem do mediowych eksperymentów. To całkiem świetnie się składa, bo oznacza, że można pomalować je praktycznie na każdy kolor, a czasami dopasowanie kwiatków do całej pracy bywa trudne.
I drobne akcenty w postaci literek z paseczków z A Hint of Pepper. Tekturkowy alfabet to niestety nie Rapakivi, ale ja gorąco polecam nasze kivowe literki. Fajnie wycina się z nich "okienka" po literach, o czym możecie się przekonać zaglądając tu ---> klik, klik ;)
Pozdrawiam serdecznie,
A tu znajdziecie produkty z półek Rapakivi, które trafiły na bejtram:
Myślałam, że to dzieło Ki... Świetna praca!
OdpowiedzUsuńPod okiem Ki zrobione, a przynajmniej w części ;) Dziękuję bardzo za miłe słowa :)
Usuń